niedziela, 25 października 2015

Jesień w Beskidzie Sądeckim

Kolejna próba znalezienia złotej polskiej jesieni w górach. Tym razem wybraliśmy się rodzinnie na Halę Łabowską. Beskid Sądecki jest przez nas niestety zaniedbywany ze względu na stosunkowo długi dojazd. Niestety, ponieważ jest przepiękny i chcielibyśmy cieszyć swoje oczy tutejszymi widokami znacznie częściej.

Dzień był naprawdę wspaniały. Tak powinien wyglądać właśnie aktywny odpoczynek :) Trasa lekka, łatwa i przyjemna, a jednak trochę ruchu na świeżym powietrzu zaliczone. Do tego drożdżówki upieczone przez mamę i herbata z sokiem malinowym pita w takiej oto scenerii:

Trasa:
Łabowa - Schronisko PTTK na Hali Łabowskiej - Łabowa

sobota, 10 października 2015

Czerwone Wierchy na jesień :)

Tegoroczna decyzja o zmianie pracy była strzałem w dziesiątkę. Między innymi dlatego, że poznałam kilkoro świetnych ludzi, którzy lubią góry :) Niektórzy dopiero początkują, niektórzy mają na swym koncie już wiele zdobytych szczytów. Ale co najważniejsze - grono góromaniaków powiększa się!

Zachęceni dotychczasową piękną pogodą, postanowiliśmy wybrać się 10 października na poszukiwanie złotej polskiej jesieni w Tatrach. A jak wiemy, najłatwiej znaleźć ją na Czerwonych Wierchach. Niestety tradycyjnie pogoda płata nam figle właśnie wtedy, kiedy najbardziej nam na niej zależy :(

Czworo z nas nie miało jednak zamiaru spędzić tej soboty ani w swoich domach w Krakowie, ani w restauracji na Krupówkach. W kierunku Zakopanego wyjechaliśmy około 5:45. Po dotarciu na miejsce i zaparkowaniu samochodu u wylotu Doliny Kościeliskiej, ruszyliśmy w stronę Ciemniaka. Po drodze dane nam było zobaczyć niezwykły taniec mgły i chmur, który czynił to miejsce jeszcze bardziej majestatycznym niż zazwyczaj. Północna ściana Krzesanicy chyba nigdy nie wywarła na mnie takiego wrażenia...

Po zejściu z Kopy Kondrackiej na Kondracką Przełęcz błąkał nam się po głowach pomysł, żeby zdobyć jeszcze Giewont, ale nie było widać nawet zarysu krzyża. Daliśmy sobie zatem spokój i zeszliśmy do schroniska na Hali Kondratowej. Tam szczególnie do gustu przypadł nam żurek, fasolka po bretońsku i zimne piwo :)

Przez tradycyjnie zatłoczone Kalatówki dotarliśmy do Kuźnic, skąd po krótkiej negocjacji ceny ruszyliśmy w stronę Doliny Kościeliskiej czymś na kształt taksówki. Podróż ożywiło nam niezwykle dynamiczne wchodzenie w zakręty oraz płynące z głośników coś w stylu góralskiego disco-polo. A w jednej z piosenek mama radziła góralce, żeby nie zakochiwała się w Krakusie...

Trasa:
Kiry - Wyżnia Kira Miętusia - Chuda Przełączka (1850 m n.p.m.) - Ciemniak (2096 m n.p.m.) - Krzesanica (2122 m n.p.m.) - Małołączniak (2096 m n.p.m.) - Kopa Kondracka (2005 m n.p.m.) - Kondracka Przełęcz (1723 m n.p.m.) - Schronisko na Hali Kondratowej - Kalatówki - Kuźnice.