sobota, 11 czerwca 2016

Tatrzańskie spacery w deszczu...

Po powrocie z Kaukazu zdecydowanie ciągnie nas raczej w górę. Niestety, jak to zwykle bywa, słoneczna pogoda skończyła się wraz z nadejściem weekendu. Prognozy nie były jednak aż tak negatywne, jak okazała się być rzeczywistość.

Wyruszyliśmy wczesnym rankiem w kierunku Zakopanego. Następnie pokonaliśmy szlak z Toporowej Cyrhli przez Psią Trawkę do schroniska Murowaniec, gdzie nastąpiła celebracja śniadania. Niestety, już po oddaleniu się o kilkadziesiąt metrów od schroniska, zaczęło kropić. W miarę upływu czasu deszcz i wiatr stawał się coraz silniejszy. Kiedy dotarliśmy na Przełęcz Liliowe i ruszyliśmy w stronę Świnicy lało już regularnie, a chmury zasłaniały coraz większą część nieba.

Po długich debatach stwierdziliśmy, że nie idziemy na Świnicę.Nie wszyscy co prawda byli już na szczycie w swojej karierze, ale nikt ostatecznie nie miał ochoty zaliczyć góry bez żadnych widoków.

Niestety pogoda się nie poprawiała, więc po prostu wróciliśmy tą samą trasą do samochodu, zaglądając po drodze szybko do Murowańca, gdzie nie było już ani jednego wolnego krzesła, a kolejka do toalety liczyła około 20 osób...

Pomimo pokonania 26 km i ponad 1000 metrów przewyższenia, odczuwaliśmy lekki niedosyt. Bo jednak lubimy zdobywać szczyty :)

Trasa:
Toporowa Cyrhla - Psia Trawka - Schronisko PTTK na Hali Gąsienicowej - Dwoiśniak - Przełęcz Liliowe - Świnicka Przełęcz - Zielony Staw Gąsienicowy - Dwoiśniak - Schronisko PTTK na Hali Gąsienicowej - Psia Trawka - Toporowa Cyrhla

piątek, 3 czerwca 2016

Kaukaski trekking

Jak się okazało podczas Rosyjskiej wyprawy, Kabardyno-Bałkaria i Kaukaz to nie tylko Elbrus :) Tak naprawdę to wiedzieliśmy to już dużo wcześniej, ale przebywając w cieniu wielkiej góry i mając w głowie plan wejścia na nią, trudno jest myśleć o czymkolwiek innym... przynajmniej dopóki się tego planu nie zrealizuje lub nie porzuci :)

Po zejściu z najwyższej góry Kaukazu, wyspaniu się, wypraniu i najedzeniu, okazało się że mamy do zagospodarowania 3 wolne dni (w oryginalnym planie pozostawione jako rezerwowe, na wypadek złej pogody). Spożytkowaliśmy je głównie na eksplorowanie odnóg doliny Baksan oraz wycieczkę do pobliskiego obserwatorium (3000 m n.p.m.).

Jak się okazało okolica jest przepiękna, a w dodatku całkowicie pusta. Trafienie na jakiegokolwiek innego turystę na szlaku (hmmm... nawet nie wiem czy to był szlak) jest mało prawdopodobne - tylko my i góry. No może jeszcze trochę górskich owiec ;) Olbrzymi niemal niezagospodarowany obszar - idealne miejsce dla szukających nowych, nieuczęszczanych miejsc, które mogliby eksplorować. Kto wie jak długo potrwa taki stan, a kiedy zjawią się tłumy...


Trasa: przed siebie i z powrotem. Dystans: niedaleko. Czas: pół dnia ;)



środa, 1 czerwca 2016

Elbrus (5642 m n.p.m.)

Taka góra i taka wyprawa zasługują co najmniej na powieść, a tu wystarczyć musi krótki post na blogu. Ilość informacji i wrażeń, którymi chciałbym się podzielić sprawił, że wpis powstał dopiero teraz... 2 miesiące po wejściu na szczyt!

Elbrus, czyli "Błyszczący", "Góra Szczęścia" lub "Wieczna Góra", nie jest może szczytem najtrudniejszym technicznie czy też najpiękniejszym, ale działa w jego przypadku magia cyfr - 5642 metry nad poziomem morza - najwyższy szczyt Kaukazu, najwyższy szczyt Europy (wg. alpinistów;)), 10-ty co do wybitności szczyt Ziemi.

Jest za to Elbrus zdecydowanie górą olbrzymią i przez to majestatyczną. Nie ma sobie równych w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, przez co samotnie i zdecydowanie góruje nad okolicą. Ten brak punktu odniesienia skraca perspektywę i sprawia że poszczególne punkty pośrednie i sam szczyt, wydają się być na wyciągnięcie ręki. W rzeczywistości wspinaczy dzielą od nich długie godziny żmudnego stawiania małych kroków w śniegu.

I chyba tak też zapamiętam to wejście - 4 dni aklimatyzacji na wysokości 3912 m - 4750 m: codzienne, mozolne wdrapywanie się kilkaset metrów w górę i schodzenie do schroniska, liczenie każdego kroku w oczekiwaniu na przerwę co 100 dla złapania oddechu. Do tego przez pierwsze 3 dni rozsadzający czaszkę ból głowy (wysokość!) i fatalna pogoda z minimalną widocznością i porywistym wiatrem.

I wreszcie lepiej niż zaplanowane: 1 czerwca przychodzi pół dnia idealnego okna pogodowego - pół dnia i ani minuty dłużej bez żadnej chmury. Absolutna cisza, która aż kłuje w uszy. To wystarcza na 4,5 godzinny sprint na szczyt i zrealizowanie kolejnego celu. Zmęczenie jest potworne, ale radość której towarzyszą łzy szczęścia jest jeszcze większa.

Trasa: Azau (2350m) - Garabaszy (3780m) - LeapRus (3912m) - Priut (4050m) - Skały Pastuchowa (ok. 4800m) - Elbrus (wierzchołek Zachodni 5462m). Powrót tą samą drogą. Dystans: 7km; czas: 8h23m

* Zdjęcia autorstwa Anki, Maćka i Tomka Gąsienicy-Mikołajczyka