niedziela, 25 czerwca 2017

Święty szczyt :)

Czas nie był ostatnio naszym sprzymierzeńcem. Oglądaliśmy zdjęcia znajomych i słuchaliśmy napływających do nas informacji, że w Tatrach już dawno lato... i czekaliśmy na swój moment. I oto nadszedł. Udało nam się pojechać na Słowację i zdobyć Krywań.

Udało się - to dobre stwierdzenie w odniesieniu do mojej skromnej osoby, bo formę zgubiłam dawno, dawno temu. Było ciężko. Było gorąco. Było pełno upierdliwych much! Szlak na Krywań wiodący z parkingu jest łatwy, ale męczący. To klasyczne, ciągłe podejście, na którym w zasadzie nie występują odcinki płaskie lub prowadzące w dół. Dzięki temu jednak, już po nieco ponad 3 godzinach można znaleźć się na wysokości 2494 m n.p.m. Ostatni odcinek może przysporzyć trochę trudności i stresu mniej doświadczonym wędrowcom (ewentualnie tym bez formy - jak ja), ponieważ kamienie ruszają się i są dziwnie płaskie, niechętnie użyczają więc miejsca na postawienie stopy... Oczywiście w górę nie stanowi to większego problemu. W dół dobrze jest jednak pomagać sobie... własnym siedzeniem :)

Warto wiedzieć, że szczyt Krywania posiada największą wysokość względną w Tatrach, bowiem wznosi się na około 1400 m powyżej dna Doliny Koprowej. Nie ma więc mowy o lekkim spacerku...

Było zatem ciężko i upalnie, ale było też pięknie. Mimo lekkiego zachmurzenia i ogromnych tłumów, ze szczytu dało się zobaczyć wiele. Między innymi Giewont, który zawsze mnie fascynuje bo... z każdego miejsca wygląda zupełnie inaczej i nigdy nie mogę go poznać! Wzrok jak zawsze przykuwają również okolice Orlej Perci, z wybitnym wierzchołkiem Świnicy.

Zejście nieco się dłużyło, a kamieniste podłoże dało we znaki zmęczonym stopom. Temperatura nie spadała. Skończyło się oczywiście opalenizną w kolorze pieczonego prosiaka... Nieco wytchnienia w postaci Radlera o smaku cytryny z miętą przyniosła wizyta w Starym Smokowcu.

Krywań to nie tylko piękne widoki i dobry trening fizyczny. Tak spędzona niedziela to również doświadczenie kulturalne. Od 1935 roku uważany jest za narodową górę przez braci Słowaków. Pojawia się w ich herbie i hymnie a nawet na słowackich monetach 1, 2 i 5 eurocentowych... Nie może go zabraknąć w kolekcji żadnego miłośnika gór, a już na pewno wielbicieli Tatr.

Trasa:
Býv. Važecká ch. - Tri studničky - Krivánsky žľab - Kriváň (2494 m n.p.m.) - Krivánsky žľab - Jamské pl. - Býv. Važecká ch.
Dystans: 16,2 km; Suma podejść: 1410 m


niedziela, 18 czerwca 2017

Wiosenne Beskidy i Gorce

Najtrudniejszy czas dla mnie, jako miłośnika gór to wiosna. Zmęczenie zimą i zalegające płaty starego śniegu zawsze sprawiają, że na jakiś czas porzucam Tatry i poszukuję wiosny w Beskidach. Tym razem tekstu będzie niewiele, za to więcej zdjęć.

W kwietniu odwiedziliśmy Beskid Wyspowy, a konkretnie jego najwyższy szczyt - Mogielicę (1170 m n.p.m.). Madzi udało się znaleźć bazie - pierwsze oznaki nowego życia natury.

W maju zajrzeliśmy w Beski Żywiecki. Maj nie rozpieszczał nas w tym roku, ale klimat panujący na Hali Rycerzowej (1120 m n.p.m.) jest po prostu magiczny.

W czerwcu, u progu lata, wybraliśmy się na Maciejową (schr. 852 m n.p.m.), gdzie urzekły nas kolorowe łąki, pełne polnych kwiatów i ziół... Natura poradziła sobie i tym razem ;)

Mogielica:



Rycerzowa:


Maciejowa: