poniedziałek, 23 lipca 2018

Akcja aklimatyzacja: Petite Aiguille Verte (3512 m n.p.m.)

Od ciemnej nocy, która to przeszła niepostrzeżenie w niezbyt pogodny poranek, powtarzaliśmy pytanie: co to właściwie jest ten "Wert"?!? Po zapoznaniu się ze zdjęciami w Googlach okazało się, że chodzi o górę o nazwie Petite Aiguille Verte (3512 m n.p.m.), czyli "Mała zielona igła". A jak wiemy, igły są... dość ostre ;) Jedyne pocieszenie wypływało z faktu, że wyjeżdżamy kolejką i nie będziemy za dużo się męczyć przed Blankiem, tylko... trochę się powspinamy.

Zatem udaliśmy się do miejscowości Argentière, skąd dwoma kolejkami, Lognan (wjeżdżającą na 1972 m n.p.m.) oraz Grands Montets (3300 m n.p.m.) dotarliśmy w pobliże lodowca. Stąd po krótkiej lekcji jak nie należy nosić plecaka oraz jak najwygodniej chodzi się w rakach po śniegu, ruszyliśmy w stronę grani. Z daleka wyglądała tyleż imponująco, co niegroźnie. No właśnie. Z bliska było nieco gorzej ;) A mi włączył się tryb marudzenia. Wszystko było nie tak: za gorąco, za szybko, za trudno, boję się, nie dam rady i ogólnie, skąd przyszło mi do głowy wybierać się w Alpy i w dodatku chodzić w rakach po skale...?!?

Na szczęście anielska cierpliwość asekurującego nas Grześka i najlepszej partnerki od liny, Basi, pozwoliła mi w końcu poczuć bluesa i uwierzyć, że dam radę. I że schodzeniem będę martwić się później. Na szczęście schodzenia było niewiele, bo zastąpiły je zjazdy. A zjazdy... Zjazdy są super.

Nawet coraz gorsza pogoda (zaczął padać śnieg) nie była już niczym strasznym, kiedy wreszcie poczuliśmy prawdziwą radość z przejścia stu pięćdziesięciu metrów naprawdę ciekawej grani...

Oczywiście próbowałam sobie nieco podnieść morale pytając, czy ta droga jest trudna itp., ale usłyszałam, że... niestety wcale nie ;)

Niemniej jednak, kiedy postawiliśmy nasze stopy znów na bezpiecznym terenie, byłam już w takiej euforii, że zaplanowałam wejście na połowę tatrzańskich szczytów niedostępnych szlakiem. Gorąca herbata jeszcze nigdy nie smakowała tak cudownie, a zakwasy w udach nigdy nie napawały taką dumą... Podobnie jak siniaki, które pokrywały całe nasze kolana i łydki. W końcu czasem trzeba było uprawiać "kalwarię" ;)

Tego dnia pomyślałam sobie, że wysokość góry naprawdę nie jest najważniejsza. "Mała zielona igła" dała nam nieco w kość, ale rozmawialiśmy o niej jeszcze przez wiele dni, nawet szykując się na najważniejszy punkt programu...

Trasa:
Argentière (1260 m n.p.m.) - Lognan (1972 m n.p.m.) - Grands Montets (3300 m n.p.m.) - Petite Aiguille Verte (3512 m n.p.m.) - Grands Montets (3300 m n.p.m.) - Lognan (1972 m n.p.m.) - Argentière (1260 m n.p.m.)
Suma podeść: 212 m; skala trudności: łatwo ;)

Kilka zdjęć autorstwa Maćka i Bartosza:

   

oraz filmiki zrobione przez Grześka Bargiela:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz