Wycieczka miała być
'hardkorowa', i w sumie była, choć warianty zmieniały się do ostatniej
chwili. Ba! Zmieniały się nawet w czasie schodzenia :) Ale może po kolei...
Przyszedł upalny lipiec,
trzeba więc było powrócić w Tatry Wysokie. TOPRowcy wprawdzie ostrzegali że
wysoko w górach warunki jeszcze zimowe, ale jako że jesteśmy już wyszkoleni i
wprawieni w takich bojach, wrzuciliśmy jedynie do plecaków raki, a na zewnątrz
przytroczyliśmy czekany i postanowiliśmy się zmierzyć z nieznanym nam dotąd
szlakiem do Wrót Chałubińskiego.
Początek tych zmagań
ma oczywiście miejsce na Polanie Palenica. Na szczęście na parkingu są jeszcze wolne
miejsca (8:00), a nam udaje się dosyć szybko zostawić za sobą ruszające już stamtąd
tłumy niedzielnych (raczej sobotnich!) turystów. Po niespełna 1,5h meldujemy się w Morskim Oku. Panuje tu jeszcze względna cisza, i nawet śniadanko
udaje się spożyć bez czekania w długiej kolejce do okienka.
Chwile potem, w psującej
się pogodzie i kropiącym deszczu zaczynamy podejście żółtym szlakiem w kierunku
Mnicha, by po godzinie wkroczyć w Dolinę za Mnichem z pięknymi stawkami
Staszica. W tym momencie, są zasilone wodą z topniejących śniegów na tyle, że
szlak ginie gdzieś na ich dnie. To zmusza to improwizowania w kamienistym
terenie. Wraca słoneczko, a my przy nieustannie dobiegających z lewej strony
okrzykach taterników 'łojących' na Mnichu, zdobywamy coraz bardziej stromym
szlakiem Wrota Chałubińskiego. Ostatni odcinek to prawdziwy wycisk. Na
wąziutkiej przełęczy łapiemy oddech i pozwalamy zniknąć mroczkom sprzed oczu.
Po krótkim odpoczynku, pora na powrót do Doliny za Mnichem - przecież mamy
jeszcze tyle zaplanowane!
Stamtąd, żeby nie było za
krótko i za łatwo, zamiast schodzić w dół, oczywiście udajemy się ... tak, tak
- w górę - słynną "ceprostradą" na Szpiglasową Przełęcz i na Szpiglasowy
Wierch. Szczyt jest naprawdę oblegany i ledwie udaje się pstryknąć kilka fotek
na słupku granicznym, a już pod naporem tłumu postanawiamy schodzić. Nie bez
znaczenia jest również pędząca ku nam od Krywania chmura. Padający z niej deszcz,
zastaje nas tuż poniżej łańcuchów sprowadzających z Przełęczy do Doliny Pięciu
Stawów. Pogoda widocznie pomyliła sobie miesiące, bo już za chwilę znowu smażymy się
w słońcu, na dość sporym płacie śniegu, wciąż zalegającym zbocze doliny. Czekany
i raki nie zostały użyte tego dnia ani razu, ale jak powiedział spotkany
wędrowiec - "tego sprzętu przy plecaku nigdy nie należy się
wstydzić".
Gdzieś nad Wielkim Stawem
Polskim upada ostatecznie pomysł wyjścia jeszcze na Świstówkę - jesteśmy
dziwnie zmęczeni (słońce? brak kondycji?), to już 8 godzina marszu, a do końca
jeszcze spory kawałek. Na szczęście, z pomocą jak zwykle przybywa niezrównane
Schronisko "w Piątce" - nie mająca sobie równych zupa pomidorowa
(chciałoby się rzec - obowiązkowy punkt programu!), najkwaśniejszy na świecie
bigos i zimne piwko. Tak, teraz można nawet nadłożyć nieco drogi - wracamy do
zielonego szlaku, żeby zobaczyć jeszcze Siklawę i doliną Roztoki zejść do
Wodogrzmotów Mickiewicza. Teraz pozostaje spacerek (sic!) lekko opustoszałą już
o tej porze asfaltówką... 'Hardkorowe' 12,5 godziny dobiegło końca. Tatry znów
były piękne, po drodze znów powstało mnóstwo planów a kolejne wycieczki. Wychodzi na to, że do Moka
trzeba będzie wrócić co najmniej ze dwa razy... Nie chce być inaczej ;)
Trasa w skrócie:
Palenia - Morskie Oko - Wrota Chałubińskiego (2022 mnpm) - Szpiglasowa Przełęcz (2110 mnpm) - Szpiglasowy Wierch (2172 mnpm) - Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów - Dolina Roztoki - Palenica; Długość trasy 28,8km; suma podejść 1380m.
Palenia - Morskie Oko - Wrota Chałubińskiego (2022 mnpm) - Szpiglasowa Przełęcz (2110 mnpm) - Szpiglasowy Wierch (2172 mnpm) - Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów - Dolina Roztoki - Palenica; Długość trasy 28,8km; suma podejść 1380m.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz